czwartek, 20 lipca 2017

9) Natręctwa to objawy.

Wspominałam o tym przy okazji poprzednich postów, ale stwierdziłam, że rozwinę nieco temat, bo jest on moim zdaniem ważny.

Ze swojego doświadczenia i po rozmowach z innymi ludźmi cierpiącymi na OCD wiem, że mamy problem z tym, że za bardzo skupiamy się na samych natręctwach. Na terapii grupowej, którą przeszłam w szpitalu dowiedziałam się, że natręctwa to tylko objawy, natomiast źródła trzeba poszukać głębiej. Nerwicowcy często mówią o swoich objawach, np. jakie czynności muszą wykonywać, jakie mają schematy i rytuały, co czują w ciele i jakie myśli powtarzają, chcą się skupić na leczeniu objawów, a przecież te objawy skądś się wzięły. Dlatego moim zdaniem w leczeniu OCD ważna jest psychoterapia i dokopanie się do źródła. Ja kiedy zaczęłam się skupiać bardziej na tym co powoduje natręctwa, doszłam do wniosków, które teraz mogę przepracować na psychoterapii. Tu odsyłam do notki: Skąd się biorą moje natręctwa? Oczywiście samo znalezienie podłoża problemu to nie wszystko, trzeba jeszcze nad tym trochę popracować.

Jasne, ważna jest też terapia, w której na samych objawach też się skupiamy - żeby potrafić sobie radzić z natręctwami. Taki rodzaj terapii również jest bardzo wskazany moim zdaniem, jednak przede wszystkim skupiać się na realnych emocjach, a nie na czymś co sobie wytwarza nasza głowa.

Ja widzę u siebie sporą poprawę, jednak wciąż nie jest dobrze. Natręctwa zdarzają się od czasu do czasu, nie ma ich przez cały dzień tak jak kiedyś i mogę już w miarę normalnie funkcjonować. Nie boję się też tak bardzo wyjścia na zewnątrz. Moje objawy nasilają się bardzo kiedy odczuwam stres , nawet najmniejszy (związany np. z robieniem czegoś nowego lub podjęciem jakiejś decyzji) lub kiedy jestem zmęczona. Ale to wszystko siedzi w mojej głowie i muszę to przerobić w sobie, żebym nie musiała "zasłaniać" tego lub "bronić się" przed tym natręctwami.

piątek, 7 lipca 2017

8) Jak leczyć nerwicę?

Opowiem wam na swoim przykładzie jak jestem leczona z zaburzeń obsesyjno-kompulsywnych (nerwicy natręctw).

1. Farmakoterapia.
Czyli leczenie lekami.
Po pierwsze, bądźcie cierpliwi. Pamiętajcie, że w wielu przypadkach aby zobaczyć efekty potrzeba sporo czasu, wiele leków działa dopiero po paru tygodniach regularnego zażywania.
Nie zniechęcajcie się po pierwszym zestawie tabletek. Ja przez 2 lata próbowałam różnych leków, jedne działały lepiej, drugie gorzej, inne wcale. Dopiero kilka miesięcy temu w szpitalu przepisano mi takie leki, po których naprawdę czuję poprawę.
Nie przeraźcie się tym, co jest napisane na ulotce. Ja przyjmuję leki m.in. na schizofrenię
i alzheimera, mimo, że nie mam tych chorób. W małej dawce działają one na OCD.

2. Psychoterapia.
W leczeniu nerwicy istotne jest połączenie leków z dobrą psychoterapią. Z psychologiem lub terapeutą znajdziecie źródło problemu i będziecie mogli nad nim wspólnie popracować, a także poćwiczyć metody radzenia sobie w różnych sytuacjach. Nie rezygnujcie z terapii jeśli nie przypasuje wam terapeuta. Spróbujcie u kogoś innego. Ja dopiero po kilku psychologach, z którymi spotkania były porażkami trafiłam w końcu na Panią Sarę, która mi przypasowała i pracuję z nią do dzisiaj.

3. Praca własna.
Najważniejsze ze wszystkiego jest to, żeby się nie poddawać i samemu motywować do pracy nad sobą. Z nerwicy da się wyleczyć, więc nie traćmy nadziei. Warto spróbować się wyciszyć i samodzielnie pracować nad swoimi lękami, natręctwami czy stresem. Można spróbować ćwiczeń relaksacyjnych, zająć się czymś, co nas odpręża, np. przeczytać książkę, wziąć kąpiel lub po prostu pooddychać. Traktować to jako przyjemność. Do tego pracować nad natręctwami i lękami - próbować się ich pozbywać - niekoniecznie wszystkich na raz, ale po kolei, małymi krokami. Wyznaczać sobie małe cele i je realizować, np. "dzisiaj wyjdę na spacer  bez obaw, dla przyjemności, zrobię co najmniej jedno kółko wokół bloku i wrócę do domu". Jeśli nie będę się czuła na siłach, spróbuję jutro. I znowu. I coraz częściej. Więcej o moich sposobach radzenia sobie z lękami i natręctwami napiszę w osobnej notce.

7) Skąd się biorą moje natręctwa?

Należy pamiętać, że natręctwa to tylko objawy. Przykrywają one bardzo dokładnie jakieś problemy czy rozterki, z którymi nie potrafię sobie poradzić, dlatego "uciekam" w nie. Zastanowiłam się co się kryje pod moimi natręctwami. Oto moje wnioski:


1. Lęk przed popełnieniem błędu.

Kiedy idę chodnikiem cały czas patrzę sobie pod nogi, bo boję się wykonać jakiś krok "źle". Przekłada się to na normalne życie, gdzie boję się podejmować decyzji, gdyż obawiam się, że podejmę zły wybór, który będzie miał wpływ na całe moje życie, dlatego ciągle "kontroluję" wszystkie swoje kroki.

2. Lęk przed odpowiedzialnością.

Z poprzednim punktem wiąże się też poczucie odpowiedzialności. Boję się brać odpowiedzialność za swoje decyzje, a natręctwa są czymś, czym mogę się w pewien sposób "usprawiedliwić". Moje natręctwa zaczęły się mniej więcej w momencie, kiedy skończyłam 18 lat, musiałam podjąć decyzje życiowe takie jak co robić dalej w życiu, gdzie iść na studia, czy iść do pracy i gdzie iść do pracy, w którym kierunku się rozwijać itp. Przerosło mnie to najwyraźniej.


3. Cofanie się do przeszłości i naprawianie błędów.

To też się wiąże z powyższymi punktami. Jak pisałam w notce moje natręctwa, "Było też tak, że czasem wydawało mi się, że "źle nadepnęłam" na chodnik. I tak zaczęłam wracać się i powtarzać kroki po kilka razy. " To właśnie się wiąże z próbami naprawiania błędów w moim życiu, które po pierwsze błędami może wcale nie były, a po drugie nie da się ich naprawić. A ja jednak ciągle uparcie rozpamiętuję przeszłość i szukam sposobów jak ją zmienić zamiast żyć tu i teraz.


4. Poczucie kontroli.

Ostatnio na sesji moja pani psycholog zapytała mnie: jak to jest w Pani życiu z poczuciem kontroli?. Odpowiedziałam, że czuję, że nic w moim życiu nie jest pod moją kontrolą, szczególnie emocje, które kłócą się z rozumem. I otóż to jest jak sądzę jedną z głównych przyczyn moich natręctw, Wypracowałam sobie schematy, które w pewien sposób mogę "kontrolować" i wykonywać je "dobrze".


5. Coś znanego.

Wbrew temu, że natręctwa utrudniają mi życie, są one pewnego rodzaju obroną. Powtarzanie czynności staje się wyuczone i przede wszystkim znane, a to co znane wydaje się być bezpieczne, dlatego tak ciężko mi jest wyjść poza te "bezpieczne" kręgi.

Znam już niektóre źródła swoich zaburzeń, teraz tylko trzeba je przepracować i nauczyć się omijać w nich natręctwa. Polecam zrobić sobie taką analizę "co moje natręctwa chcą mi powiedzieć?". Polecam też przepracować swoje wnioski z psychologiem lub psychoterapeutą, taka pomoc specjalisty daje dużo wsparcia i dużo do myślenia, przynajmniej dla mnie.